Będzie łatwo? Nie.
Będzie warto? Tak.
Zwiększyły się obrazy guzów.
Zwiększył się też obrzęk mózgu.
Dlatego żyjemy na...300%.
Nie poddajemy się..
Będzie łatwo? Nie.
Będzie warto? Tak.
Zwiększyły się obrazy guzów.
Zwiększył się też obrzęk mózgu.
Dlatego żyjemy na...300%.
Nie poddajemy się..
Kolejny czerwiec, inny czerwiec.
Nadzieja stała się twardymi krokami.
Adaś funkcjonuje jak zdrowe dziecko. Trzeba się przyjrzeć, by dostrzec inność. Na pewno nikt nie dojrzy koszmarnych miesięcy ani we mnie, ani w nim. Matczyne serce śpiewa, tańczy i pomaga iść dalej z podniesioną głową.
W przyszłym tygodniu rezonans głowy i kręgosłupa. Drugi, pół roku po radioterapii.
Ile nam cieszyć się będzie dane, jeszcze mocniej podkreśla wdzięczność i radość, jaka powinna być dostrzegalna zawsze, mówiąc o wartości ludzkiego życia.
Musiałabym być odrealniona, by zostawić patos słów, żyli długo i szczęśliwie, odcinając się od miesięcy, w których mnie siłaczce zabrały siły, by wstać z łóżka. By nadać sens zdarzeniom, próbować zrozumieć. Poukładać puzzle w chaosie. Wiara przenosi góry-nie przenosi. Przyniesli ludzie. Liwia, Wojtek, Martusie- obie :) , Natusia, Kasia- chyba nie zdajecie spobie sprawy, ile wpadającym gestem, niespodziewaną dobrocią, słowem, konkretem w ciągu szalenie trudnych tygodni poczyniliście.
I rzeczywiście, ktoś, dla kogo jesteś ważny, usłyszy cię, gdy milczysz. Chyba tak to brzmiało. Usłyszeliście.
Nie wylewam żali, nie obarczam nikogo tym, co niesie dojrzałe życie i odpowiedzialność za nie, dlatego tak bardzo uwierała niesprawiedliwość toczącą się w czasie najważniejszego dla nas czasu.
Ale wszystko, co próbowało mnie złamać, przegrało. Nie ma dzisiaj w moim życiu miejsca na nic innego, poza prawdą, szacunkiem i spokojem.
Czy miałam żelazne gacie? Myślałam, że mam. Że jak niedźwiedź po zimie obudzona z pierwszego progresu, zahartowani w boju przebrniemy. A to ledwie śnieżek był wtedy. Zamrożeni na długie miesiące, dzisiaj nowe "ja" niesie przyszłość.
Wyjechałam do Rzymu. Wielka historia spojrzała na mnie a ja na nią i porwało mnie to miejsce.
Jacy jesteśmy mali ze swoimi problemami względem historii. Techniki zadawania ludziom bólu w sposób tyleż okrutny, co widowiskowy, wyobraźnia starożytnych Rzymian nie znała granic.
W atmosferze terroru i paranoi kwitły tortury, i poczułam to miejsce. Łamania, mielenia, czystki.
Czy tak nie postępuje z naszymi dziećmi nowotwór?
Wróciłam "żywa", po zgniłym czasie, jaki zamyka dzisiejsza normalność.
Wracam do siebie i do zdrowia jak on, robię miejsce na "cuda"...
Mina onkologa, gdy zobaczył nas na korytarzu w poniedziałek, mówiła już wszystko!
Guzy przestają się wzmacniać, co oznacza to w naszym przypadku-guzy przestają być aktywne.
Wciąż utrzymuje się obrzęk mózgu ale rezonans za kilka tygodni, powinień pokazać lepszy obraz.
Słońce dzisiaj nie świeci mocniej, niż dobre myśli, dzięki tym wynikom.
Weszliśmy w marzec silniejsi.
Z apetytem, większą aktywnością i nadzieją na jutro.
Przyszła dla Adama paczka ze szkoły, do której uczęszczał. Miś z wgranym nagraniem, każdego ucznia i nauczyciela w słowach tęsknoty za nim. Nagroda dyrektora szkoły za wybitną odwagę.
Piętrzą się paczki i listy dla Adama w Londynie, odbiorę je w czasie rezonansu. Ma trwać prawie 2 h, z dodatkowymi DWI rdzenia.
Jeśli wyniki badań nie pokażą obrzęku mózgu a samopoczucie Adama na to wskazuje, możliwe są małe kroki w kierunku powrotu do szkoły. Rehabilitacja bardzo wiele poprawiła. Testy psychologiczne, które zrobiono w pierwszych tygodniach radioterapii, pokazały jednak większe problemy z pamięcią i zaburzeniami funkcji poznawczych. Adam zwolnił. W mowie, myśleniu. Stał się bardzo spokojny. Tygodnie w Londynie, ciężki czas, gdy czuł ból, bezsilność, tracił sprawność, zmieniły go. Dużo rozmawiamy, trawimy, przepracowujemy tygodnie pełne lęku. Nie wiedząc, co dzieje się teraz w jego głowie, snujemy plany, które mają go budzić do chęci na wszystko o czym marzy.
Dziękuję za wasze sparcie w ten czas. Tylko w spokoju i dobrych życzeniach mogliśmy przetrwać.
Pomimo tak długiej obecności w przestrzeni onkologicznej, wydawałoby się, wiemy " z czym to się je", jednak były rzeczy i sytuacje, które dokąd nie doświadczymy, ubrane w ramy wykładni procedur medycznych, są tylko czymś odległym. Zatrzymały nas w strachu, w mechanicznym działaniu bez wybiegania dalej. Leczenie jak schody, nie wiesz na który stopień wejdziesz jutro a chcesz wciąż iść..
By iść dalej..
Od powrotu z wakacji, Adam miał 4 rezonanse. Jest bardzo źle i będzie gorzej..
Zajęta przygotowywaniem Adama do radioterapii i sprawami prywatnymi, które dadzą nam spokój pobytu do końca grudnia w Londynie, nie zostawiałam tu myśli. Nie zrobię urlopu od pomagania, ale to czas, by zatrzymać się i rozjaśniać dziecku dni bardziej. Czas, by mieć wokół siebie ludzi jak ciepły sweter. Usuwam ze słownika słowo problem. Ten czas jest wyzwaniem, bo jak to mówił uwielbiany przeze mnie Kaczkowski "grunt to twardo stąpać po ziemi i nie przestawać patrzeć w niebo".