piątek, 7 czerwca 2024

Zdrowe dziecko

Kolejny czerwiec, inny czerwiec.

Nadzieja stała się twardymi krokami. 

Adaś funkcjonuje jak zdrowe dziecko. Trzeba się przyjrzeć, by dostrzec inność. Na pewno nikt nie dojrzy koszmarnych miesięcy ani we mnie, ani w nim.  Matczyne serce śpiewa, tańczy i pomaga iść dalej z podniesioną głową. 

W przyszłym tygodniu rezonans głowy i kręgosłupa. Drugi, pół roku po radioterapii. 

Ile nam cieszyć się będzie dane, jeszcze mocniej podkreśla wdzięczność i radość, jaka powinna być dostrzegalna zawsze, mówiąc o wartości ludzkiego życia.

Musiałabym być odrealniona, by zostawić patos słów, żyli długo i szczęśliwie, odcinając się od miesięcy, w których mnie siłaczce zabrały siły, by wstać z łóżka. By nadać sens zdarzeniom, próbować zrozumieć. Poukładać puzzle w chaosie. Wiara przenosi góry-nie przenosi. Przyniesli ludzie. Liwia, Wojtek, Martusie- obie :) , Natusia, Kasia- chyba nie zdajecie spobie sprawy, ile wpadającym gestem, niespodziewaną dobrocią, słowem, konkretem w ciągu szalenie trudnych tygodni poczyniliście. 

I rzeczywiście, ktoś, dla kogo jesteś ważny, usłyszy cię, gdy milczysz. Chyba tak to brzmiało. Usłyszeliście. 

Nie wylewam żali, nie obarczam nikogo tym, co niesie dojrzałe życie i odpowiedzialność za nie, dlatego tak bardzo uwierała niesprawiedliwość toczącą się w czasie najważniejszego dla nas czasu.

Ale wszystko, co próbowało mnie złamać, przegrało. Nie ma dzisiaj w moim życiu miejsca na nic innego, poza prawdą, szacunkiem i spokojem. 

Czy miałam żelazne gacie? Myślałam, że mam. Że jak niedźwiedź po zimie obudzona z pierwszego progresu, zahartowani w boju przebrniemy. A to ledwie śnieżek był wtedy. Zamrożeni na długie miesiące, dzisiaj nowe "ja" niesie przyszłość. 

Wyjechałam do Rzymu. Wielka historia spojrzała na mnie a ja na nią i porwało mnie to miejsce.

Jacy jesteśmy mali ze swoimi problemami względem historii. Techniki zadawania ludziom bólu w sposób tyleż okrutny, co widowiskowy, wyobraźnia starożytnych Rzymian nie znała granic. 

W atmosferze terroru i paranoi kwitły tortury, i poczułam to miejsce. Łamania, mielenia, czystki.

Czy tak nie postępuje z naszymi dziećmi nowotwór?

Wróciłam "żywa", po zgniłym czasie, jaki zamyka dzisiejsza normalność.

Wracam do siebie i do zdrowia jak on, robię miejsce na "cuda"...









  

 








 

1 komentarz:

  1. Pięknie Pani pisze, cieszę się Waszym szczęściem teraz, niech trwa ☺️ dużo zdrowia dla Adasia i wszystkich ☺️☺️

    OdpowiedzUsuń