Minione miesiące pod hasłem "nie wszystko jest takie na jakie wygląda".
Czyli ubieramy g...no w złote papierki. Wybaczcie ordynarność. Wulgarny jest guz, który zabiera wszystko. Wulgarni są ludzie, którzy pod maską empatii i grania ofiary, sprzedają swoją prawdę.
I guzy i kłamstwo, muszą trafić na podatny grunt, by się karmić, odżywiać, rozprzestrzeniać. Najwna nadzieja, że są tu wygrani. Wygranym jest komfort obojętności na zakrzywioną rzeczywistość toksycznych ludzi, wygraną jest wiedza o guzie i kroki, bez iluzji, że coś wydarzy się samo, że los potraktuje nas łagodnie.
Dlaczego miałby to uczynić. Wystarczy zła, krzywd, martyrologii naszego narodu, by wiedzieć że w życiu jest czas na wszystko, choćbyś był najlepszym człowiekiem jaki widział świat.
Jak mówi Kaja Kowalewska, trzeba umieć odróżnić deszcz od plucia a twarz od mordy.
Odróżniam.
Lata walki z guzem, normalność po diagnozie powoduje, że selektywna amnezja na złe wspomnienia nie otwiera starych ran. Nie kapią łzy, gdy wchodzę na oddział onkologiczny. Nie zostawiłam serca w ścianach oddziału i nie sączy się nic, mijając znajome sale ale wszystkie aspekty cierpienia Adama w czasie choroby, poczucia wstydu, w niepełnej sprawności fizycznej i umysłowej, daje beztrosce inną definicję.
Progresja guzow. Great Ormond na 6 tygodni przekazuje nas pod opiekę University College Hospital w Londynie. Rozpoczynamy radioterapię.