Gdy weszłam do pokoju, gdzie leżał Marek, pochylał się nad nim jego tata. Marek uśmiechał się. Nie do mnie..do siebie, tak jakby myślał o czymś, co sprawia mu szczęście, czy zjadł coś pysznego, a przecież zaczął własnie radioterapię. Obecność taty, który odczarowuje dni synka, pomimo potworów sytuacji i pomimo 600 km od mamy, która musi być z jego młodszymi braćmi, powoduje ten pewny szczęścia uśmiech, bo co złego może się wydarzyć. Może, bo jeśli nie uzbierają kwoty, drugiej szansy nie będzie. Marek musi mieć biopsje, która jest biletem wstępu do tego jak leczyć guz, który jest nieoperacyjny. Zurych zrobi to najlepiej a rodzice Marka błagają Was o tę szansę.
wtorek, 14 maja 2019
Ratujemy Marka
Dzieci z guzami mózgu są mi najbliższe i z jednej strony cieszyłam się będąc w CZD w pod koniec kwietnia, że spotkałam wiele dzieci i ich rodziców, z którymi rozmawiałam wcześniej przez telefon, czy wymienialiśmy się wiadomościami. Ale smutkiem napawa fakt, że w co drugiej sali leżało dziecko z guzem mózgu. Jest nas tak dużo, za dużo..
Gdy weszłam do pokoju, gdzie leżał Marek, pochylał się nad nim jego tata. Marek uśmiechał się. Nie do mnie..do siebie, tak jakby myślał o czymś, co sprawia mu szczęście, czy zjadł coś pysznego, a przecież zaczął własnie radioterapię. Obecność taty, który odczarowuje dni synka, pomimo potworów sytuacji i pomimo 600 km od mamy, która musi być z jego młodszymi braćmi, powoduje ten pewny szczęścia uśmiech, bo co złego może się wydarzyć. Może, bo jeśli nie uzbierają kwoty, drugiej szansy nie będzie. Marek musi mieć biopsje, która jest biletem wstępu do tego jak leczyć guz, który jest nieoperacyjny. Zurych zrobi to najlepiej a rodzice Marka błagają Was o tę szansę.
Gdy weszłam do pokoju, gdzie leżał Marek, pochylał się nad nim jego tata. Marek uśmiechał się. Nie do mnie..do siebie, tak jakby myślał o czymś, co sprawia mu szczęście, czy zjadł coś pysznego, a przecież zaczął własnie radioterapię. Obecność taty, który odczarowuje dni synka, pomimo potworów sytuacji i pomimo 600 km od mamy, która musi być z jego młodszymi braćmi, powoduje ten pewny szczęścia uśmiech, bo co złego może się wydarzyć. Może, bo jeśli nie uzbierają kwoty, drugiej szansy nie będzie. Marek musi mieć biopsje, która jest biletem wstępu do tego jak leczyć guz, który jest nieoperacyjny. Zurych zrobi to najlepiej a rodzice Marka błagają Was o tę szansę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz