Jak to napisała pewna Asia..."gdy Adaś poczuje przygodę"- tak, poczuł przygodę pod namiotem i w zapomnienie poszły troski :)
Właściwie pobyt Adasia poza domem, był możliwy dzięki turystycznej toalecie, którą woziliśmy. Biegunka, gorączka, minęły w trzecim dniu pobytu.
Spać pod namiotem, to jak spać na dworze, byliśmy napełnieni świeżym powietrzem. Na pewno nie bez wpływu na Adasia zdrowie miał pobyt i spartańskie jednak warunki. W najlepszym oczywiście znaczeniu, wpływ na tak nadwyrężoną chemią odporność.
Przyjdzie nam znowu marzyć o przyszłym roku, gdzie czerpiąc z natury zostawiamy pamięć. Zwyczajnie cieszyć się dniem, bez przykrych niespodzianek.
Dziękujemy za Wasze kartki i prezenty dla Adasia z okazji urodzin! Poczuł się wyjątkowo. Każdego dnia, gdy odbierał kartki, mówił "Mamuś, oni mnie naprawdę lubią 😁"
Bardzo dziękujemy Mateuszowi, Kasi, Marcie i Justynie za wsparcie konta Adasiowego 💔
Wykorzystując dobre samopoczucie Adasia, odwiedziliśmy kolejny raz w tym roku Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Chyba nie ma lepszych lekcji historii i nauki, jak przez obrazy i dotyk miejsc dorobku kulturalnego. Oglądanie z Adasiem, odbywa się tylko do czasu "ile sił starczy". Obejrzeliśmy zatem kolejne skrzydło wystaw, którego nie byliśmy w stanie obejrzeć pół roku temu.
I już wszystko jasne! :) |
Tłumaczył co widzi :) |
Mamuś mogę ? Idz synku :) |
Powinniśmy być już po rezonansie. Niestety doszło do pomyłki. 3 miesiące jakie miały być dodane do daty ostatniego rezonansu pod koniec kwietnia, dodano do daty naszego ostatniego spotkania z onkologiem pod koniec czerwca. Przyszedł list z datą spotkania pazdziernikową 😦Od razu to wyjaśniliśmy. Onkolog przyznał, że doszło do pomyłki, ale gdy 4 września pojechaliśmy do GOSH na testy słuchu, okazało się, że wciąż ten termin wisi w sieci szpitala. Mamy czekać na telefon. Muszą nas gdzieś "wkleić" w ciągu 3 tygodni.
Prawie jak buziak :) |
Trzeba było porządnie wyszorować ręce!
Zachwyt i szczęście w oczach Adasia :)
...i zaczął się wrzesień.
9 września 2014 roku wracaliśmy lotem Poznań - Londyn Stansted do domu. Adaś czuł się doskonale. Zaczepiał ludzi w samolocie, bawił się samochodzikami między fotelami.Właściwie więcej objawów miał wcześniej, niż na miesiąc przed diagnozą. Wszystkie były uciszane przed racjonalne argumenty. To nie były stałe objawy-dziwne zachowanie, jedno w miesiącu zdarzenie, które budziło intuicję.
Pamiętam pewne zdarzenie z naszego pobytu w Kołobrzegu. Byliśmy w oceanarium, zmęczony zasnął w wózku. Gdy się obudził, przecierał oko i krzyczał w głos. Biegłam z nim do łazienki, by przemyć oczy, ale nic w nich nie było. Zasnął znowu po tej sytuacji. Gdy kolejny raz obudził się, wszystko było już w porządku. Bawiliśmy się na plaży, jakby nic się nie wydarzyło.
.
Lewe oko zareagowało najszybciej. Miesiąc po sytuacji w Kołobrzegu ,uciśnięty nerw III pnia mózgu, spowodował rozszerzenie zrenicy i brak reakcji na światło. Tak blisko śmierci byliśmy...
Wiele przykrych wspomnień z czasu choroby, zastąpiły te, w których świadomość onkologiczna nie była obecna. Pozostały zdjęcia..
Dzisiejszy dzień zdominowało przetrwanie i szczęście ze zwykłego dnia. Wciąż walka...ale o spokojny dzień, walka z upiorami przeżyć i wysoką ceną leczenia, jaka uderza w organizm, by wygrać.
Zbliżamy się znowu do dnia, od którego rozpoczęło się nasze drugie życie.
Deficyt pamięci pozwolił Adasiowi zapomnieć.
Mnie ból rozrywanego serca i niemocy nie opuści.
Wrzesień więc, pełen jest wizyt lekarskich, czujność zachowana...
4 września badania słuchu w GOSH. Nasze 9 badanie słuchu.
Wyszły perfekcyjnie! Uszkadzający słuch cytostatyk, nie wyrządził szkody.
Odwiedziliśmy szpitalny "kącik " dla dzieci i skorzystaliśmy z zajęć plastycznych :)
Sierpień był naprawdę dobrym miesiącem. Od wyjazdu pod namiot, bez gorączki, bez infekcji, ćwiczymy słabsze strony, wykorzystujemy maksymalnie dobre dni :)
Odwiedziła nas rodzina :) |
Smutne wieści z dzisiaj. Odeszła Paulinka Morawska, nastoletnia wojowniczka z guzem mózgu.
Ewelinko Przytulam.
Maks walczy z powikłaniami, po operacji guzów w poniedziałek.
Sił dla Was Kochani...
I sił dla nas...