niedziela, 7 czerwca 2015

Od początku...



Co czyni ból z człowiekiem?
czyni go prawdziwym...
Co czyni ból z dzieckiem?

dorasta...


Adaś nie pyta już, kiedy wrócimy do domu, jak jeszcze miesiac temu, gdy walczyliśmy z neutropenią, pyta, kiedy przestaniemy wracać do szpitali. Gdy weszliśmy na oddział Koala 26 maja, nie można było ukryć emocji. Przywitał nas duch jesiennych bitew, noży przeżyć tamtych dni. Rak przestał być terminem medycznym, "nas to nie dotyczy",  brutalnie zaistniał. Każdy nasz rozpaczliwy krok, zapamiętany przez szpitalne korytarze. Na tablicach sylwetki wojowników, toczących walkę przed nami...

 

Sciana, którą widać z okien była specyficzna. Obejrzałam chyba każdą cegłówke przez tygodnie pażdziernikowe. Gdyby myśli mogły zdobić, nie byłoby na niej pustych miejsc. Ktoś chyba zobaczył, że to najstraszniejsza sciana, jaka można zobaczyć z okien oddziału intensywnej i chcąc nadać jej szlachetność, upiększył rurami w kształcie instrumentów muzycznych...nie leciała kojąca muzyka, echem odbijały się łzy rodziców...

 





Przez 7 miesiecy od diagnozy, pierwszy raz zobaczyłam jak Adasiowe oczy gasną. Z bólu, gdy morfina nie pomaga, jedyne 2x po 40 minut w ciagu dnia, gdy był w stanie coś zjeść, usmiechnąć sie i spokojnie mówić, by resztę godzin wymiotować z bólu głowy, przy krytycznych 48 godzinach jakie doświadczyliśmy na intensywnej terapii . Przeszliśmy próbę ogniową... 4 godziny po operacji, pojawiła się gorączka i plamy sepsy, zaczęły drętwieć nóżki, kłujący ból w lewym oczku, w strachu o utratę wzroku. Podano GCSF na wzrost neutrofili, sterydy na narastajacy obrzek mózgu, 3 antybiotyki- piperacyline, tazobactam, teikoplanine, by wygrać z posocznicą, bez leków nie istnielibyśmy a potem jak siłacz wstał po dwóch dniach z uśmiechem na ustach. Zaczynamy od poczatku, nie oglądając się,...powiekszony jedynie sznur odwagi o 63 korale-swiadectwo pokory.

Wiele osób mówi mi o cudowności Adasia...jest dojrzały. Zobaczył, poczuł życie w tak krótkim swoim, od najgorszej strony. Bólu, którego nie rozumie, który powali niejednego dorosłego...


Dzisiejsze wniki krwi znakomite. 3 tygodnie bez chemii, szpik się odnowił. Hemoglobina 118, krwinki białe 8,9, płytki 488, neutrofile 2,6, możemy jutro wyjść z domu, pojedziemy nakarmić żyrafy do zoo w Colchester :)

Chemia odbędzie się planowo w poniedziałek. Mamy być o 10.30 w Great Ormond.
Czuć w pogodzie nadchodzące lato, probuje sobie przypomnieć, co robiliśmy rok temu o tej samej porze, kim byliśmy, kim byłam, gdy czas łaskawy, stał się niepewnym.


Życie ...boli...

Jest piękne...





1 komentarz:

  1. Mój Syn-jest już 6 lat po leczeniu nowotworu... w 2007r rozpoznany RMS, od tego czasu otworzyły mi się oczy na wiele spraw... Kto myśli o nowotworze u dziecka? Trzeba to przeżyć żeby poczuć jak dzielne są te dzieci, jakie życie jest piękne, jakie kruche... Dziś Michałek ma 8lat i ...jest zdrowy... Pogodny, uśmiechnięty, czasem niegrzeczny. Zdobywa medal w karate na Dzień Dziecka. Nie mogę uwierzyć...Życie cudem jest... Mieszkamy 40km od Piły... Pozdrawiam serdecznie, wierzę że sie Wam uda.

    OdpowiedzUsuń